sobota, 31 marca 2012

Soja, pęczak i warzywa czyli wegetariańskie leczo.

Pierwszy raz jadłam soję i muszę przyznać, że przypadła mi do gustu. Jednak w przepisie trochę mnie oszukano i myślę, że powinno się ją dłużej gotować. Przepis znalazłam na blogu Zdrowe Odżywianie.
Może i nie wygląda jakoś specjalnie apetycznie ale jest smaczne i warto czasem zjeść coś zupełnie innego :)

Przepis na 2 porcje:
90g suchej soi
70g pęczaku
opakowanie warzyw mrożonych - u mnie leczo
kilka kropel oliwy
3 łyżki koncentratu pomidorowego
kilka ząbków czosnku
pietruszka
łyżeczka tymianku
łyżeczka papryki mielonek
łyżeczka majeranku

Soję namaczamy na noc. Zmieniamy wodę i gotujemy w osolonej wodzie przez około 60 minut - po tym czasie dodajemy pęczak i gotujemy wszystko razem przez jakieś 30 minut. Odcedzamy.
Na patelnię wrzucamy soję, pęczak, czosnek i warzywa. Dodajemy przyprawy, oliwę i koncentrat. Dusimy do miękkości warzyw czyli około 10 minut. Posypujemy natką pietruszki.

czwartek, 29 marca 2012

Makaron z sosem czosnkowo - krewetkowym i 10 000!

Dzisiaj jest mniej light, ale musicie mi wybaczyć - to był mój ostatni zień przed ściślejszą dietą i pozwoliłam sobie na serowe dodatki. Było pysznie. Ale właśnie z powodu diety na blogu wpisy mogą pojawiać się rzadziej - moje posiłki są obecnie prostsze, bardziej nudne i odgórnie ustalone - co nie daje dużego pola do popisu niestety.

Na 2 porcje:
200g makaronu tagliatelle - u mnie 5 zbóż, to jakiś chyba nowy wynalazek Lubelli
12-14 krewetek
kartonik śmietanki 12 %
główka czosnku
łyżka masła
parmezan starty lub drobno posiekany
szczypiorek
szczypta soli
pieprz

Makaron gotujemy al dente. 
Krewetki smażymy na łyżce masła z czosnkiem. Po ok. 1,5 - 2 minuty z każdej strony. Zalewamy śmietanką, dodajemy pieprz i sól.
Na sam koniec dodajemy parmezan - uwaga, sos szybko gęstnieje. Przekładamy na talerze. Posypujemy szczypiorkiem - u mnie wyhodowanym na własnym parapecie :)
Poza tym chciałabym podziękować wszystkim moim lubisiom ponieważ blogowy licznik przekroczył 10 000 wyświetleń! To niesamowite dla mnie, bo blog ma dopiero nieco ponad dwa miesiące. Dziękuję Wam wszystkim za to, że tu zaglądacie i zostawiacie czasem kilka miłych słów :)

poniedziałek, 26 marca 2012

Pełnoziarniste bajgle czyli idealne pieczywo.

Leniwa niedziela, kiedy nie chce się iść do sklepu. Już jakiś czas po śniadaniu, ale do obiadowego sushi jeszcze dłuuugo. Przypominam sobie widziany niedawno przepis na precle na blogu Makaron i Rodzynka i mówię "upiekę coś dobrego". Co prawda nie precle, bo od początku widziałam je jako cudowne bajgle. I takie wyszły - udały się mi, nawet pomimo tego, że drożdże mnie nie lubią :)
Polecam, bo są szybkie, łatwe i naprawdę przepyszne.

Przepis cytuję, gdyż sama bym go lepiej nie napisała :)
Przepis na 8 bajgli:
1 opakowanie drożdży instant (7 g)
1 i 1/2 szkl letniej wody
4 i 1/2 szkl mąki pełnoziarnistej
3 łyżki miodu
1 łyżeczka soli
na wierzch:
1 jajko roztrzepane
dowolna posypka: u mnie biały i czarny sezam
może być mak, siemię lniane itp.

Wody i miód wymieszać w misce, aż miód się rozpuści. Dodać drożdże, krótko wymieszać i odstawić do spienienia.
W dużej misce, wymieszać mąkę i sól. Dodaj olej i spienione drożdże i wymieszać drewnianą łyżką, aż masa stanie się gęsta.
Zagnieść ręcznie przez około 10 minut. Na początku ciasto będzie bardzo lepkie, ale po ugniataniuprzez około 3-4 minut, stanie się gładkie. Jeżeli ciasto nadal będzie się kleić się do rąk, dodać 1 łyżkęmąki więcej. Wyrobić dobrze.
Teraz na pergaminie możesz kształtować swoje ciasto. Formować wałki ciasta o ok. 1,5cm średnicy iokoło 35-36cm długości.
Kiedy już wszystkie precle będą gotowe, należy przykryć arkusze ręcznikiem i zostawić do podwojenia objętości (30-50 minut).
Po tym czasie rozgrzać piekarnik do 220°C.
Teraz można posmarować precle jajkiem, posypać nasionami i piec przez 15-18 minut na złoty kolor.

U mnie z szynką, serem żółtym, rzodkiewką i rzeżuchą. Pyszne też z kremowym serkiem. Najpyszniejsze na ciepło.

sobota, 24 marca 2012

Lekki deser banan/ mango/ kokos.

Są czasem takie chwile - szczególnie w leniwe weekendy, gdy człowiek chodzi po domu, zagląda do szafek i lodówki w poszukiwaniu czegoś słodkiego. A tam, jak na złość, nic nie ma. A, że jest to leniwa sobota to przecież człowiek nie będzie leciał do sklepu. Wtedy do akcji wkraczam ja i wyczarowuję coś z niczego :)
Deser banalnie prosty, ze składników które akurat były pod ręką - chyba zresztą zazwyczaj moje gotowanie tak wygląda :)

Składniki na 4 nieduże porcje:
1 banan
1 mango
2 łyżki wiórek kokosowych
1/2 szkl mleka
120-150g serka kremowego (u mnie Bieluch lekki)
2 łyżki ksylitolu/ cukru/ dowolnego słodzika
2 łyżeczki żelatyny +1/3 szkl gorącej wody
opcjonalnie:
kilka kostek gorzkiej czekolady

Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie - dokładnie mieszamy po czym odstawiamy do wystygnięcia.
Mango obieramy i kroimy na kawałki. Banana kroimy w plasterki. Wrzucamy owoce do blendera, wlewamy mleko, dodajemy serek, wiórki i słodzidło. Blenderujemy chwilę. Dodajemy przestudzoną żelatynę i blenderujemy chwilę. Masę przelewamy do szklanek, pucharków lub dowolnych pojemniczków. Wstawiamy do lodówki do schłodzenia - można jeść po około 2 godzinach. Jeśli chcemy je przekładać na talerzyki trzeba szklankę włożyć na kilka sekund do gorącej wody - to ułatwia ich wyjęcie.

Opcjonalnie można zrobić polewę z gorzkiej czekolady, rozpuszczonej na parze. Tylko uwaga - sama czekolada bardzo szybko zastyga, żeby tego uniknąć można dodać odrobinę śmietanki, jednak ja z tego zrezygnowałam.

czwartek, 22 marca 2012

Lekka szarlotka owsiana. Przepyszna.

Od pewnego czasu szukałam przepisu na szarlotkę w wersji nieco bardziej skąpej kalorycznie. Szukałam i szukałam i w każdym przepisie było coś, co nie do końca mi pasowało. A to nie taka mąka, a to jednak cukier, a to jabłka w kawałkach. Po namyśle stwierdziłam, że w oparciu o to, co znalazłam w internecie muszę zrobić swoją własną szarlotkę. Albo wyjdzie albo nie - metodą prób i błędów.
No i moi drodzy, od razu za pierwszym podejściem wyszła tak fantastyczna, że aż brak mi słów. Jest to chyba najlepsza szarlotka jaką w życiu jadłam. Jest po prostu absolutnie idealna i gorąco polecam jej zrobienie.
Ja musiałam jak lwica bronić ostatniego kawałka, żeby móc zrobić zdjęcie - szarlotka rozeszła się w oka mgnieniu!
Składniki na tortownicę 26 cm
Na mus:
1,5 kg jabłek kwaskowatych
2 łyżki brązowego cukru
miąższ z jednej laski wanilii
cynamon w ilości dowolnej
szczypta kardamonu

Na spód:
0,5 szkl mąki owsianej
0,5 szkl mąki pszennej pełnoziarnistej
0,5 szkl otrębów (u mnie jak zwykle miks)
0,5 szkl płatków owsianych
1/4 szkl brązowego cukru lub słodzidła (u mnie Stevia)
110g masła
2 czubate łyżki masła orzechowego
szczypta soli
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 łyżka wody

Na kruszonkę:
2 szklanki płatków owsianych
pół łyżeczki cynamonu
80g miękkiego masła
1/4 szkl brązowego cukru

Mus:
Jabłka obieramy, wycinamy gniazda nasienne, kroimy w plasterki. Wrzucamy na patelnię i zalewamy szklanką wody. Mieszamy często i dusimy do uzyskania gładkiego musu. Możliwe, że trzeba w trakcie podlać dodatkową wodą, żeby jabłka nie przywierały i się nie przypaliły. U mnie zajęło to około 45 minut. W połowie dodajemy przyprawy i cukier.

Przygotowanie:
Płatki i otręby mielimy lub wrzucamy do blendera i chwilę miksujemy. Masło rozpuszczamy i odstawiamy do przestygnięcia. W misce mieszamy mąki, zmielone płatki i otręby i cukier. Dodajemy wodę, masło rozpuszczone  masło orzechowe, ekstrakt i wodę i mieszamy do uzyskania gładkiej masy. Wyłożoną papierem tortownicę (u mnie 26 cm) wylepiamy ciastem spód i boki i nakłuwamy widelcem w kilku miejscach. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180  stopni i pieczemy 15 minut (aż zacznie się lekko rumienić).

W między czasie szykujemy kruszonkę - mieszamy ze sobą wszystkie składniki.

Na podpieczony spód wykładamy równomiernie jabłka i posypujemy kruszonką. Pieczemy około 40 minut do zarumienienia kruszonki - uwaga by nie przypalić płatków. Wystudzić przed podaniem.

wtorek, 20 marca 2012

Sałatka do pracy - kolejny lunchbox.

Dzisiaj mam dla Was pomysł na kolejny lunchbox. Chociaż tak naprawdę chcę wam w ten sposób pokazać, że do pracy możemy sobie zapakować wszystko - cokolwiek z rzeczy, które mamy w szafkach i lodówce. Wcale nie jesteśmy zdani na fast foody w trakcie pracy. Możemy sobie przygotować obiad na wynos poprzedniego dnia wieczorem. Dodatkowym plusem jest oszczędność - bo żywienie się "na mieście" jest znacznie droższe.

Dzisiaj w zapasach znalazłam: liście szpinaku, kiełki brokuła (pycha!), winogrona, camembert o obniżonej zawartości tłuszczu (podajże 13%). Całość skropiona sokiem z cytryny i olejem lnianym.

poniedziałek, 19 marca 2012

Makaron z sosem łososiowym.

Jest to jeden z moich ulubionych makaronów. Nie jadam go zbyt często ze względu na sos zrobiony ze śmietanki, ale raz na jakiś czas nie mogę się oprzeć. Poza tym zamieniłam śmietankę 18% na 12% i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że na takiej sos też wychodzi :)

2 porcje:
200g makaronu pełnoziarnistego
100-150g wędzonego łososia
pół główki czosnku
świeżo mielony pieprz
śmietanka 12% mały kartonik
parmezan
czarny sezam
rzeżucha

Gotujemy makaron al dente. W tym czasie na suchą patelnię wrzucamy łososia i drobno posiekany lub wyciśnięty czosnek. Mieszamy ciągle i po jakiś 30 sekundach zalewamy śmietanką. Dodajemy świeżo zmielony pieprz. Trzymamy na niewielkim ogniu do uzyskania właściwej konsystencji. Na talerze wykładamy makaron, polewamy sosem, posypujemy parmezanem, sezamem i rzeżuchą. Nie ma potrzeby solić - łosoś sam w sobie jest wystarczająco słony.

Jest to prosty i szybki przepis, ale jednocześnie jeden z moich najpyszniejszych sposobów na makaron :)

czwartek, 15 marca 2012

Znowu smoothie! Koktajl - mania.

Od zawsze miałam obawy jeżeli chodzi o smoothie z pomarańczą. Nie chciałoby mi się obierać jej z tych wszystkich białych błonek, a co więcej - podobno one są bardzo zdrowe. Obawiałam się, że błonki nadadzą niepożądanej gorzkości. Jednak postanowiłam w końcu zaryzykować i okazało się, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne.
Koktajl jest pyszny. Nie smakuje ani jak truskawka ani jak pomarańcza. Powstaje zupełnie nowy, przepyszny smak.

banan
garść mrożonych truskawek
1/2 pomarańczy - nie obieramy błonek
łyżka lnu mielonego o smaku pomarańczy (moje nowe, smakowite odkrycie)
Długo blenderujemy, żeby jak najbardziej rozdrobnić błonki pomarańczy.

wtorek, 13 marca 2012

Lunchbox to go czyli lunch do pracy - kurczak teriyaki.


Staram się nie dokładać sobie niepotrzebnej pracy przygotowując sobie lunche do pracy. Już przy robieniu obiadu dnia poprzedniego uwzględniam jedną, mniejszą porcję do zapakowania w pudełko. Dodam trochę więcej mięska, ugotuję więcej ryżu lub makaronu. Żeby niepotrzebnie nie gotować dwa razy, bo po co marnować gaz i cenny czas?

Wczoraj na obiad było dokładnie to, co widzicie w pudełku. Resztki zapakowałam w pudełko.

Kluczowy tu jest przepis na kurczaka. Tym razem nie był to ekspresowy, jak zazwyczaj, kurczak - zajął mi trochę czasu.
Sos teriyaki miałam wyjątkowo gotowy - w ramach prezentu gwiazdkowego, czyli zestawu japońskiego znalazł się i taki słoiczek Nadszedł czas, żeby w końcu go wykorzystać :) Korzystałam z przepisu z bloga Pyszności króla.

na 3 porcje (jedna duża, dwie średnie):
500g filetów z kurczaka
1 cebula, drobno posiekana
3 ząbki czosnku, drobno posiekane
garść mrożonej marchewki (u mnie baby) lub włoszczyzny lub mieszanki chińśkiej
8 pieczarek
6 łyżek sosu teriyaki
6 łyżki sosu sojowego
3 łyżki mirinu
3 łyżki oleju sezamowego
papryczka chilli
imbir suszony lub świeży
wasabi - ilość zależna od mocy
3 łyżki sezamu

Obrane filety wrzucamy do garnka, wlewamy 3 łyżki sosu teriyaki i sojowego, wrzucamy cebulę i czosnek, zalewany wodą po czym gotujemy przez 20 minut. Wyjmujemy, kroimy kurczaka w paski. Na głębokiej patelni rozgrzewamy olej sezamowy i mirin. Wrzucamy sezam i posiekaną papryczkę chilli. Mieszamy, uważając by sezam się nie przypalił. Wrzucamy kurczaka, wrzucamy marchewkę (lub dowolną mieszankę), dolewamy pozostałe 3 łyżki sosu teriyaki i sojowego, posypujemy imbirem i smażymy. Dolewamy troszkę wody i dusimy na malutkim gazie pod przykryciem przez 15 minut. 5 minut przed końcem dodajemy podsmażone pieczarki i wasabi. Trzymamy pod przykryciem jeszcze 5 minut.
Podajemy z ryżem - u mnie basmati, bo ostatnio go odkryłam i jest to dla mnie najsmaczniejszy ryż na świecie. Do tego ugotowany krótko brokuł i kiełki fasoli mung (świeże).

poniedziałek, 12 marca 2012

Śniadaniowy koktajl jagodowo - truskawkowy.

Czas na kolejny koktajl bo akcja Smoothie trwa w najlepsze!
Wykorzystuję ostatnio mrożonki, bo bardzo chce mi sie owoców, witamin i ładnych kolorów.
Na mnie ten koktajl zadziałał rozweselająco. Poranek od razu zrobił się lepszy. Śliczny, energetyzujący kolor, kremowy i słodki smak. Czego tu chcieć więcej :)

banan
szklanka jagód i truskawek (pół na pół)
pół szklanki mleka lub jogurtu naturalnego
łyżka kremowego serka
łyżka otrębów
łyżeczka siemienia lnianego
łyżeczka miodu

niedziela, 11 marca 2012

Kasza manna i Krówka z chlebem świętojańskim.

Mogłabym starać się kreować na nieskazitelną osóbkę której wszystko w kuchni udaje się perfekcyjnie i za pierwszym razem. Nie oszukujmy się jednak. Prawie nigdy nic nie udaje mi się za pierwszym razem, a i bardzo często po moim gotowaniu kuchnia wygląda jak jedno wielkie pobojowisko.

Bardzo nie lubię też korzystać z przepisów z pięknych, kolorowych książkach bo nie raz już się na takich zawiodłam - wymagały sporo poprawek, żeby uzyskać zamierzony efekt końcowy.
Tak było i tym razem i całkiem celowo pokazuje to na blogu.

Wypożyczyłam w bibliotece jakiś czas temu książkę Gillian McKeith "Jesteś tym co jesz - książka kucharska". Już przy pierwszym przeglądaniu w oczy rzuciły mi się "Krówki z chlebem świętojańskim".
Przepis cytuję za autorką:

30 dag daktyli bez pestek
20 dag namoczonych rodzynek
4 łyżki sproszkowanych strąków chleba świętojańskiego - inaczej karob
50 dag orzechów brazylijskich namoczonych na noc w wodzie
10 dag zmielonego siemienia lnianego
10 dag pestek słonecznika
25 dag orzechów włoskich, z czego połowę należy posiekać
nasiona sezamu do posypania

1. Umieścić daktyle, rodzinki, karob, orzechy brazylijskie i 500ml wody w naczyniu robota kuchennego i zmiksować na gładką pastę.
2. Domieszać nasiona i orzechy włoskie.
3. Blachę lub pojemnik o wymiarach 10x20 wyłożyć folią i równo rozłożyć na niej masę. Posypać nasionami i na godzinę umieścić w zamrażarce.
4. Pokroić na 12 kawałków.

Po pierwsze z braku robota kuchennego prawie zabiłam mój ukochany blender, ale jakoś dal radę i nadal żyje. Ma jednak za sobą trochę traumatycznych przeżyć. Po drugie po wyjęciu z zamrażarki okazało się, że moja ciapowata masa nadal jest ciapowatą masą i kroić się jej nie da. Po degustacji okazało się, że wyszło mi dziwne, wodniste coś, co nie bardzo ma jakiś smak. Wniosek prosty - wody jest znacznie za dużo. I ogólnie nazywanie tego "krówką" to jakieś wielkie nadużycie.

W związku jednak z tym, że jak w przepisie widać, do zrobienia owej masy poszło sporo pysznych bakalii (a co za tym idzie sporo pieniążków) stwierdziłam, że szkoda toto wyrzucać. Wpadłam na pomysł, że toto nada się świetnie do owsianek i innych takich deserów, co z kolei skłoniło mnie do przygotowania kaszy manny! A toto siedzi sobie w pudełku w zamrażarce i bardzo powoli się zużywa.

Szklanka mleka - 2/3 wlewamy do garnka i podgrzewamy, a do pozostałej 1/3 w szklance wsypujemy 2 łyżki kaszy manny i mieszamy dokładnie, po czym wlewamy do gorącego mleka. Trzymamy na małym ogniu i ciągle mieszamy bo łatwo przypalić. Po uzyskaniu odpowiedniej konsystencji dodajemy naszej pseudo krówkowej masy i mieszamy - oczywiście ten etap nie jest obowiązkowy . Przekładamy do miseczki i dodajemy łyżkę masła orzechowego i łyżkę powideł śliwkowych. Bo jak wiadomo to najlepsze połączenie na świecie :)

sobota, 10 marca 2012

Jajka w grzance czyli Jednooki Joe.

Śniadania weekendowe to dla mnie jajka - przynajmniej w jeden z tych dwóch leniwych dni.
Jest to jeden z tych przepisów, które znalazłam dzięki Festiwalowi Śniadaniowemu. Strasznie spodobał mi się zarówno wygląda jak i nazwa - Jednooki Joe.
Dawno nie jadłam takiego zwykłego, klasycznego chleba pszennego, a stwierdziłam, że taki będzie tu najlepiej smakować. I faktycznie (niestety!) był przepyszny :)
A dziurki zrobiłam w kształcie serduszek, chociaż nawet tego nie widać.
Przepis jest najprostszy z możliwych. W kromkach chleba wycinamy dowolne otwory na jajo. Smarujemy masłem z obu stron i smażymy na patelni. Gdy pierwsza strona się zarumieni obracamy kromkę, wbijamy jajko, posypujemy solą i pieprzem. Trzymamy na malutkim ogniu pod przykryciem, do ścięcia się jajka. Posypujemy szczypiorkiem, a ja dodatkowo kiełkami rzodkiewki. Czy mówiłam już, że uwielbiam kiełki? :D Smacznego!

czwartek, 8 marca 2012

Co na lunch do pracy? Żelazny zestaw!

Żeby nie było nudno i monotematycznie, tym razem zamiast koktajlu post pod tytułem "Co zabrać do pracy". Kolejne zdjęcie mojego pracowego lunchu w pudełku - dzisiaj było klasycznie. Klasycznie znaczy "nie mam pomysłu, nie mam czasu, pakujemy żelazny zestaw".

Mój żelazny zestaw to:
makaron żytni lub pełnoziarnisty
pesto z bazylii
pomidor
sezam
parmezan
łyżeczka otrębów

Zawsze smakuje wyśmienicie :)

Smoothie śniadaniowy - banan i gruszka.

Akcja zobowiązuje, więc dzisiaj czas na kolejny koktajl. Najprostszy z prostych a jaki smaczny. Czysta słodycz. A karob to kolejna z moich zdrowych nowości. Używam go jako zamiennik dla kakao. Zawiera dużo błonnika i minerałów.

banan
gruszka
jogurt naturalny lub mleko
łyżeczka siemienia lnianego
łyżeczka otrębów
karob do posypania

środa, 7 marca 2012

Akcja smoothie - koktajl śniadaniowy mango.

Jak większość osób zaglądających na mojego bloga i fanpejdż na fb wie, około tygodnia zmieniłam tradycyjne śniadania na pożywne koktajle. Stąd właśnie pomysł na akcję Smoothie.
Nie ukrywam, że najbardziej lubię proste koktajle, nieskomplikowane, z niewielu składników - najczęściej takich, które po prostu mam w domu lub były dostępne w sklepie.

Tym razem zapraszam Was na pyszny koktajl, który równie dobrze może służyć jako deser.
2 porcje
1 banan
2 brzoskwinie (u mnie z puszki, w sezonie świeże)
1 mango
2 łyżeczki granulowanego pyłku pszczelego
lód
2 łyżki serka kremowego (u mnie taki, jak na sernik)
1/3 szkl zalewy z brzoskwiń
sok z 1/2 cytryny
można dosłodzić jeśli ma się taką potrzebę

Dla tych, których zastanawia pyłek pszczeli. Wszystko wzięło się z książki Gillian McKeith "Jesteś tym, co jesz - książka kucharska". Na książkę trafiłam zresztą w bibliotece. W książce autorka podaje listę "superpokarmów" które dobrze jest dodawać do koktajli - stanowią bowiem potężną dawkę witamin. Należą do nich m.in. spirulina (jak dla mnie w formie sproszkowanej niejadalna), chlorella (czeka w szafce, po spirulinie boję się spróbować), granulowany pyłek pszczeli (ma charakterystyczny posmak, ale nie przykry), siemię lniane (najchętniej przeze mnie używane) czy kilka innych, których nie udało mi się zlokalizować na allegro, jak np. algi w formie płynnej czy źdźbła jęczmienia i pszenicy w proszku.
Tym samym zapraszam Was do mojej akcji Smoothie na Durszlaku. Mile widziane koktajle zarówno owocowe, jak i warzywne.
Kod należy skopiować i wstawić na swoją stronę.
Smoothie!

poniedziałek, 5 marca 2012

Domowe sushi.

Odkąd pierwszy raz spróbowałam sushi stałam się jego wielką fanką. Utrzymuję, że mogłabym się żywić sushi codziennie.
Na gwiazdkę dostałam wspaniały prezent czyli ogromny zestaw składników do sushi. Wcześniej, na urodziny, dostałam od znajomych zastawę do sushi dla dwóch osób. Tak więc pierwsze sushi przygotowałam na sylwestra. Jednak zupełnie nie nadawało się do pokazywania szerszej publiczności. Ale na szczęście smakowało wyśmienicie :) Ostatnio udało mi się zrobić takie, które nie jest wygląda żenująco, więc postanowiłam je pokazać - tym bardziej, że na durszlaku jest akcja "Kuchnia japońska".

Chciałabym zaznaczyć, że nie jestem znawcą. Naczytałam się bardzo dużo przepisów, każdy praktycznie był inny co było nieco irytujące. Myślę jednak, że sposób, którego używam sprawdza się nieźle więc go podaję.

Składniki:
- specjalny ryż do sushi (na dużą porcje sushi dla 2 osób używam 250g)
- ocet ryżowy
- sól (1 łyżeczka)
- cukier (1,5 łyżki)
- prasowane glony, czyli Nori
- pasta Wasabi
- imbir marynowany
- sos sojowy
- dodatki warzywne, moje ulubione - ogórek i awokado
- surowa ryba - łosoś lub tuńczyk

Część najważniejsza to gotowanie ryżu. Widziałam, że są różne sposoby, ale ja znalazłam taki, który uważam za najlepszy.
Ryż płuczemy kilkakrotnie w wodzie, aż woda przestanie być mętno-biała (około 4 razy). Robimy to raczej delikatnie, żeby nie uszkodzić ziaren ryżu. Zalewamy ryż wodą i odstawiamy na 30 minut. Po tym czasie odlewamy wodę, przekładamy ryż do garnka - najlepiej takiego, który ma grube dno (ryż będzie trochę przywierać). Zalewamy go wodą w stosunku 1:1,2 (ryż:woda), czyli w tym przypadku na 250g ryżu wlewamy 300ml wody. Przykrywamy przykrywką. Gotujemy na średnim ogniu aż się zagotuje, po czym zmniejszamy gaz na malutki i gotujemy 15 minut. Nie mieszamy ani nie podnosimy przykrywki!
W tym czasie robimy zaprawę octową (ocet ryżowy 2 łyżki, cukier 1,5 łyżki, sól 1 łyżeczka - na małym ogniu mieszamy aż cukier się rozpuści - nie gotujemy!).
Po ugotowaniu ryż wykładamy - ja wykładam na talerz, ale najlepsze jest do tego naczynie z nielakierowanego drewna). Polewamy go przygotowaną zaprawą octową i studzimy - np. wachlarzem lub przy otwartym oknie. Przykrywamy ryż wilgotną, bawełnianą ściereczką i odstawiamy przynajmniej na 30 minut.
Po tym czasie możemy rollować sushi. W tym celu radzę pooglądać sobie filmiki na youtubie, które są niesamowicie pomocne.

Moje ulubione sushi to z ogórkiem, awokado, serkiem philadelphia i surowym łososiem. Tak naprawdę dowolność składników jest ograniczona tylko przez waszą wyobraźnię i kubki smakowe :)
Oczywiście moje sushi nie jest idealne - ba, daleko mu do tego. Ale jest pyszne i zrobione własnymi paluszkami :) A to cieszy!

Podsumowanie akcji FIT na wiosnę.

Zakładając akcję FIT na wiosnę na spodziewałam się tak ogromnego odzewu. W najśmielszych marzeniach nie przyszłoby mi do głowy, że w mojej akcji weźmie udział 121 osób, dodając 1039 wpisów!
Okazało się, że coraz więcej osób dba o to co je i stara się jeść mądrze. Dla Was już niedługo pojawi się następna akcja.
Dziękuję wszystkim za udział i zachęcam do przyłączania się do kolejnej akcji :)
Poniżej lista wszystkich dodanych przepisów.

niedziela, 4 marca 2012

Dietetyczne ciasteczka.

Ciasteczka wyszyły z przypadku. Miałam robić coś innego, ale przez głupi błąd zepsułam i nie było odwrotu. Więc postanowiłam dosypać trochę tego i tamtego. I tak oto wyszły te ciasteczka.

65g płatków owsianych drobnych (błyskawicznych)
4 białka
1 żółtko
2 łyżki cukru brązowego
łyżeczka cukru waniliowego
łyżeczka stevii lub innego słodzidła
2 łyżki oleju z orzeszków (lub innego, zdrowego, przeznaczonego do wysokich temperatur)
2 łyżki mielonych orzechów laskowych
łyżka wiórków kokosowych
2 łyżki mąki ryżowej
2 łyżki karobu (sproszkowanych strąków chleba świętojańskiego)

Białka ubić. Płatki uprażyć na złoto na suchej patelni i wystudzić.
Wszystko ze sobą wymieszać. Ja upiekłam je w silikonowych foremkach do mini muffinów ale można je po prostu nakładać łyżką na papier do pieczenia.
Ciasteczka są zbite i bardzo sycące. Pyszne na przykład z dżemem. U mnie masło orzechowe i dżem śliwkowy.
Próbowałam policzyć ile te pyszności mają kalorii. Wyszło mi, że około 68kcal/szt. Z podanego przepisu wyszło mi 14 ciasteczek.

sobota, 3 marca 2012

Zielony smoothie.

W końcu dzień robi się trochę dłuższy no i cieplejszy. W końcu mogę pomaszerować do pracy nie obawiając się przeziębienia. Chcę wiosny. Już takiej prawdziwej - kolorowej, ciepłej, słonecznej.

Moje śniadanie wersja kolejna:
banan, kiwi, 1/4 awokado, łyżeczka otrębów, 1/3 łyżeczki spiruliny, kilka kropel Stevii.

Powiem tak spirulina smaczna nie jest i przerzucam się na taką w tabletkach.

piątek, 2 marca 2012

Placuszki marchewkowe z otrębami.

Bardzo lubię przeróżne placuszki. Zaczynając od pankejków, placuszków serowych na tych z cukinią kończąc.  Na różnych blogach wielokrotnie widziałam placki z marchewki więc postanowiłam spróbować i takie.

Składniki:
400g marchewki
150g mąki pszennej pełnoziarnistej
1 jajko
2/3 szklanki mleka
3-4 łyżki otrębów (u mnie miks: pszenne, żytnie i zarodki)
3 ząbki czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek lub dowolnego oleju
sól i pieprz
2 łyżeczki papryki mielonej
dowolne przyprawy u mnie łyżeczka tymianku i natki pietruszki

Marchewkę obieramy, kroimy w talarki i gotujemy do miękkości w osolonej wodzie. W tym czasie w misce mieszamy mąkę, otręby, przyprawy. Czosnek siekamy drobno. Gdy marchewka jest już miękka odcedzamy ją i przelewamy zimną wodą. Do miski z mąką wlewamy mleko, wrzucamy marchewkę i wbijamy jajko. Dodajemy czosnek. Wszystko mieszamy i blenderujemy dokładnie, żeby nie było większych kawałków marchewki. Jeżeli konsystencja wydaje nam się za rzadka można dosypać otrębów. Smażymy małe placuszki na teflonowej patelni posmarowanej lekko oliwą. Ja dodatkowo piekłam je w piekarniku przez 7-10 minut.
U mnie były z miksem warzyw z suszonymi pomidorami, ale myślę, że świetne będą z dowolnymi sosami - np czosnkowym lub śmietaną ze szczypiorkiem.

czwartek, 1 marca 2012

Dietetyczny deser - torcik.

Eksperymentów z deserami dietetycznymi ciąg dalszy. Przepis znalazłam na Dietetycznie siostro! Niestety miałam przy nim dwa potknięcia. A nawet dwa i pół. Po pierwsze dałam trochę za mało żelatyny. Nie uwzględniłam dodatku owoców, a poza tym miałam końcówkę opakowania. Po drugie do słodzenia używałam Stevii, nie znając jeszcze jej mocy. W związku z tym wyszło niestety mało słodkie. A ciężko ocenić poziom słodkości surowego ciasta w którym w język piecze soda i proszek. Po 3 użyłam fasoli czerwonej z puszki. Gdy robiłam pierwsze fasolowe podejście - ciasteczka - sama ugotowałam białą fasolę jaś i była zupełnie niewyczuwalna. Tu natomiast mamy lekki posmak, który można określić bardziej jako "dziwny" niż "fasolowy". Albo to wina czerwonej fasoli albo tego że była z puszki.

ciasto a'la biszkopt:

puszka fasoli dowolnego koloru
4 jajka
1/2 szklanki mleka w proszku granulowanego, odtłuszczonego 0,08% tłuszczu na 100g
4 łyżki jogurtu naturalnego bez dodatku cukru
30 tabletek słodziku
20 szt posiekanych migdałów
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
1 łyżka aromatu waniliowego
6 łyżek (mogą być kopiaste:) ) kakao odtłuszczonego, bez dodatku cukru

Fasolę płuczemy i odsączamy a następnie gnieciemy - można ugniataczką do ziemniaków, można w blenderze na masę - jak komu wygodnie. Wszystkie składniki mieszamy ze sobą i wylewamy do formy.


2 duże jogurty naturalne
żelatyna
szklanka truskawek (ja miałam mrożone)
2-3 łyżki płynnego słodziku

Żelatynę (w odpowiedniej ilości, wskazanej przez producenta na opakowaniu), odstawiamy na chwilę do przestudzenia,  rozpuszczamy w odrobinie gorącej wodzie a następnie rozprowadzamy ja jogurtem. Ja wrzuciłam jogurt, truskawki i słodzik do blendera a na koniec dodałam jeszcze żelatynę. Można zrobić to samo mikserem.

Gdy ciasto wystygnie przecinamy ją na pół i przekładamy "kremem" zrobionym z jogurtu.